- To on? - spytała Grace, co jakiś czas zerkając w jego stronę.
Kiwnęłam głową na potwierdzenie. Bez dźwięcznie powiedziała "gorący". Po pewnej chwili podeszła do nas kelnerka, ta sama co przedtem dała Jason'owi moją czekoladę. Ja wzięłam ciasto bananowe, a Grace muffinki w polewie truskawkowej. Zapisała je na kartce i odeszła. Przez ten czas Grace zadawała mnóstwo pytań na temat Jason'a. Skąd ja mam to wszystko wiedzieć? Przez moment spojrzałam się w jego stronę, a on puścił uśmiech. Był w trakcie sprzedawania napojów gazowanych. Minęło zaledwie dziesięć minut, a kelnerka przyniosła zamówione dania. No to smacznego!
- Widzę, że przyprowadziłaś głodną koleżankę. - powiedział Jason, stojący tuż obok mnie, czego w ogóle się nie spodziewałam,
- Jak widzisz. - zaśmiałam się.
Chyba dziwnie to wyglądało.
- Wolny jesteś? - spytała Grace z uśmiechem.
No chyba ją uduszę!
- Tak, jak cię to bardzo interesuje.
- Ja też. - wzięła kęs muffinka.
Czyżby szukała dla siebie chłopaka? Chyba na to wygląda. Nawet dobrze. Mimo, że on mi się podoba (powiedziałam to?), to i tak mam chłopaka. Jason odszedł, gdyż przy kasie stała ogromna kolejka. Zaczęłam jeść ciastko. Zawsze tu mieli przepyszne ciasta. Normalnie niebo w gębie! Grace szturchnęła mnie bym spojrzała w stronę stolika przy kasie. Odwróciłam się i własnym oczom nie wierzyłam co widziałam. Mój tata siedział przy stoliku z panią Monic, mamą Grace, a miał przecież naprawiać ściany u swojego znajomego. Chyba zostałam okłamana.
- Wiedziałam, że się uda - powiedziała przyjaciółka, kończąc jedzenie muffinki.
- Co chcesz przez to powiedzieć? To twoja sprawka?
- Wczoraj udałam się do twojego taty z pewną kopertą. Powiedziałam mu, że to przez pomyłkę przyszło do mnie. Naprawdę, napisałam list za mamę, że niby to jest list do kogoś innego. Widzę, że zadziałało.
- Mama nie robiła ci awantury?
- Robiła, ale z jednej strony się cieszyła, że nawet tak się stało. Jestem dumna z siebie. - odstawiła talerz i zaczęła wołać kelnerkę.
Nawet nie zauważyła, że ja jeszcze nie skończyłam, Gdy do nas podeszła, przyniosła jakąś kartkę i to jeszcze do mnie. Odwinęłam ją. Znajdowała się owa treść: "Chętna na mały puchar z lodami? Stawiam. J.". Byłam pewna, że to od Jason'a. Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam. Kobieto, ogarnij się! Masz Mike'a! W pewnym sensie, on nie musi o niczym wiedzieć. Zostawiłam na moment Grace i udałam się do przystojnego sprzedawcy.
- Czekoladowo - waniliowe. - oddalam mu kartkę.
- Zgoda. Za chwilę kończę pracę, więc podejdę do ciebie z zamówieniem. - puścił oczko.
Teraz na pewno się zarumieniłam.
- Miło mi się z tobą rozmawia. Nigdy przy innym mężczyźnie nie czułam się tak doceniana jak przy tobie. Jesteś taki uczuciowy. I co dla mnie ważne, nie uważasz kobiet za puszczalskie i lecące na bogaczy. - usłyszałam jak pani Monic mówi do mojego taty.
- Hehe, miło mi to słyszeć. Od czasu, kiedy moja żona zmarła, uważałem, że nie znajdę zastępstwa. Znaczy, nie mam nic złego na myśli, tylko uważałem, że nie będę szukać drugie połówki. Żona mi mówiła, że jak umrze, nie mam się poddawać i nie bać się ponownego zakochana się. - usłyszałam w głosie taty załamanie.
- Żałujesz, że poszedłeś ze mną do kawiarni?
- Nie, oczywiście, że nie. Jestem jedynie zaskoczony, że jesteś mną zainteresowana.
Idąc do stolika, spojrzałam na moment na nich. Pani Monic chwyciła tatę za rękę, a on ją delikatnie ścisnął. Bardzo się cieszyłam, że jest szczęśliwy. Usiadłam przy stoliku.
- I co? - spytała Grace.
- Dobrze. Wiesz, zostanę trochę dłużej w kawiarni. Wiesz..
- Jasne. Szepnij jakieś słówko o mnie dobra?
Puściłam do niej uśmiech. Przez jakiś czas siedzieliśmy i gadaliśmy o ciuchach. Nie mogłam pojąć, że taka gwiazda jak Paris Hilton ubrała strój podobny do Lady Gagi, wliczając modne buty od Gucci'ego. Normalnie ubrała się jak wieśniaczka. Zobaczyłam, że tata wychodzi już z panią Monic. Chyba faktycznie plan Grace zadziałał i to w 100%. Przyjaciółka stała się pomału senna, więc pożegnała się ze mną i odeszła, przy czym powtórzyła ponownie bym powiedziała o niej Jason'owi. Dochodziła już dwudziesta pierwsza. Przystojniak podszedł do mnie z dwoma pucharami lodów. Jedną położył przy mnie, po czym usiadł. Spróbowałam trochę. Były pyszne!
- Takie jakie chciałaś. - cały czas się do mnie uśmiechał.
- Zgadza się. - wzięłam kolejny listek lodów do ust - Jutro też tu pracujesz?
- Pewnie. Też zapewne zaczynasz o 8.
- Nie. Kazali mi przyjść na 9. - Jason z lekka się zdziwił - Mieszkasz niedaleko?
- Na początku ulicy wynajmuję od niedawna mieszkanie. W ogóle przeprowadziłem się niedawno do Nowego Jorku.
- Jak nie dawno? To gdzie wcześniej mieszkałeś?
- W Kalifornii. - wziął kawałek lodów do ust - Chciałem odpocząć od pewnych problemów. - prawie ledwo co go zrozumiałam.
Nasza rozmowa była przyjemna, miła i... po prostu czułam się przy nim jakbym nie była sobą. Zerknęłam na zegarek w komórce i się ciut zasiedziałam. Dokończyłam lody i pożegnałam się z Jason'em, po czym szybkim biegiem udałam się do siebie. Dobrze, że tata już o tej godzinie śpi. Inaczej mógłby mnie oszlabić. Lubi jak przychodzę o przyzwoitej porze, no chyba, że byłby poinformowanym że wrócę później. Nie zrobiłam tego. Przemyłam twarz i umyłam porządnie zęby, po czym ubrała swoja ulubioną piżamę i się położyłam. Muszę nastawić jeszcze budzik.
- Takie jakie chciałaś. - cały czas się do mnie uśmiechał.
- Zgadza się. - wzięłam kolejny listek lodów do ust - Jutro też tu pracujesz?
- Pewnie. Też zapewne zaczynasz o 8.
- Nie. Kazali mi przyjść na 9. - Jason z lekka się zdziwił - Mieszkasz niedaleko?
- Na początku ulicy wynajmuję od niedawna mieszkanie. W ogóle przeprowadziłem się niedawno do Nowego Jorku.
- Jak nie dawno? To gdzie wcześniej mieszkałeś?
- W Kalifornii. - wziął kawałek lodów do ust - Chciałem odpocząć od pewnych problemów. - prawie ledwo co go zrozumiałam.
Nasza rozmowa była przyjemna, miła i... po prostu czułam się przy nim jakbym nie była sobą. Zerknęłam na zegarek w komórce i się ciut zasiedziałam. Dokończyłam lody i pożegnałam się z Jason'em, po czym szybkim biegiem udałam się do siebie. Dobrze, że tata już o tej godzinie śpi. Inaczej mógłby mnie oszlabić. Lubi jak przychodzę o przyzwoitej porze, no chyba, że byłby poinformowanym że wrócę później. Nie zrobiłam tego. Przemyłam twarz i umyłam porządnie zęby, po czym ubrała swoja ulubioną piżamę i się położyłam. Muszę nastawić jeszcze budzik.
***
- Aria, pobudka! - usłyszałam rosnący się głos taty.
Otworzyłam oczy i zaczęłam się dziwnie rozglądać.
- Coś się stało, tato? - spytałam, ziewając i przeciągając się.
- Tak. Za pół godziny zaczynasz pracę, a kelnereczka jeszcze smacznie chrapie. - powiedział to jak zwykle żartobliwie i wyszedł z pokoju.
Spojrzałam na zegarek. Zerwałam się z łóżka, prosto do łazienki. Wiadomo, toaleta, przemycie twarzy. Ubrałam świeże ubrania, przecież trzeba jakoś wyglądać. Na śniadanie prawdopodobnie nie mam czasu. Trudno. Zeszłam na dół i ubrałam buty. Przy drzwiach, tata dał mi jedną skibkę chleba z pomidorem, sałatą i majonezem. Podziękowałam i się pożegnałam z nim, całując w policzek. Wyszłam. Zostało mi jeszcze dziesięć minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz