- Zapewne znasz już naszego sprzedawcę. Od dzisiaj będzie, jak wy to mówicie, mentorem. - powiedziała, po czym zwróciła się do Jason'a - Od jutra zmieni się twój grafik. Będziesz zamieniał się z Marco. Oboje z panią Arią kończycie wcześniej. - uśmiechnęła się w moją stronę - Twoja zmiana na czas obecny, to od godziny 9 do 14.
- Rozumiem. - odpowiedziałam trochę nie śmiało.
Szefowa odeszła, wychodząc całkowicie z kawiarni. Chyba ma dużo sprawy na głowie. Właśnie weszła pierwsza osoba, która usiadła przy stoliku. Jason powiedział mi, aby się do niego udała i zapytała czego chce, więc tak zrobiłam. Klient zażyczył sobie Latte z mlekiem i do tego kanapkę z serem i sałatą. Zaniosłam kartkę szefowi kuchni. W niespełna dziesięć minut, zamówienie było gotowe, które podałam klientowi, na koniec dodałam smacznego. Uśmiechnął się do mnie. Jestem z siebie zadowolona.
- Dałam radę. - powiedziałam, stojąc obok przystojnego sprzedawcy.
- Sądziłaś, że to trudne? Tylko pytasz klientów co chcą zamówić, po czym potem im podajesz i to cała filozofia. - powiedział ze zaplecionymi rękoma,
- Wiem o tym.
Klient podszedł do kasy aby zapłacić, a ja posprzątałam po nim talerze. W pewnej chwili, zabrzęczał mój telefon. Nie byłam pewna, czy można odebrać. Jason kiwnął głową na zgodę, więc wyjęłam komórkę z kieszeni i odebrałam ją.
- Cześć Mike. Coś się stało? Jestem teraz w pracy.
- Cześć skarbie. Chciałem usłyszeć twój głos. Jak tobie idzie?
- Całkiem dobrze jak na początek. Myślałam, że zadzwonisz do mnie jak skończysz pracę wczoraj.
- Byłem kompletnie wyczerpany. wszystko mu naprawiliśmy i teraz jest zadowolony i mam nadzieję, że do nas nie wróci.
Jason gestami kazał mi się już rozłączyć, ponieważ czekał klient.
- Mike, muszę kończyć już. Mamy gościa.
- Dobra. Trzymaj się i kocham cię. - powiedział, po czym puścił całusa przez słuchawkę.
- Też cię kocham. - rozłączyłam się.
Schowałam telefon do kieszeni i udałam się do pana, który wyglądał, jakby lubił jeść.
- Co panu podać? - spytałam, trzymając notesik i długopis.
Mężczyzna ewidentnie mnie zmierzył.
- Kebab z podwójnym dodatkiem mięsa, poproszę.
Zapisałam zamówienie na kartce i się oddaliłam.
- Niezła dziunia z ciebie. - dodał, puszczając do mnie oczko.
Lekko się zdziwiłam jego słowami. Postanowiłam to zignorować. Długo nie czekałąm za zamówieniem dla tego pana, po czym zaniosłam danie. Już się nie odzywał. Do kawiarni weszła Grace. Usiadła niedaleko tego typa. Podeszłam.
- Cześć, Co chcesz? - spytałam z wielkim uśmiechem,
- Cześć kochana. Może wezmę wegetariańską sałatkę. Dzisiaj ja mam rozmowę o pracę. Jestem przekonana, że ją dostanę.
- Gdzie? - zapisywałam zamówienie.
- W agencji mody. Możliwe, że będę asystentką. - lekko się zaśmiała.
Zamówienie podałam dalej. Mężczyzna niedaleko przyjaciółki chyba się na nas patrzył. Zaczął wolniej przeżuwać kebaba. Zaniosłam zamówienie Grace.
- Dzięki, kochana jesteś. - od razu zabrała się do konsumowania sałatki.
- Kurwa wiedziałem! Lesbijki. - wtrącił swoje pięć groszy mężczyzna.
Odwróciłam się w jego stronę.
- Słucham? - spytałam.
- Gówno laleczko. Mogłem się spodziewać wszystkiego, ale dwie lesby w kawiarni? Może jeszcze zaczniecie się publicznie miziać?! - coraz bardziej podnosił głos.
- Nie jesteśmy lesbami. - powiedziała Grace, odkładając widelec.
- Nie pierdol farmazonów. Chwyć swoją laseczkę lepiej za tyłeczek.
Chyba Grace się wkurzyła. Podeszła do niego. Też sama byłam wkurzona, ale mogła go po prostu olać.
- Słuchaj gościu, albo kończysz te swoje kebaby, albo że chcesz bym nakarmiła tym twój zad! - krzyczała.
- Zamknij dziobek, maleńka. Daj mi skończyć żarcie w spokoju.
- Proszę się uspokoić. - wtrąciłam się - Grace, kończ swoją sałatkę, a pana proszę o uspokojenie się i przestanie przeklinać. Jest pan w kawiarni, gdzie powinien panować spokój.
Gościu z początku się zdziwił, po czym, znienacka mnie popchnął, przy czym wpadłam na kolejny stolik, uderzając się. Upadłam. Znów zaczynał przeklinać pod nosem. Przyjaciółka patrzała na mnie z przerażeniem. Nagle, Jason odszedł od kasy, podszedł do tego typa i próbował go wyrzucić, przy czym zadając pieniędzy za kebab. Wypierał się. Podniosłam się i ze łzami w oczach udałam się do szatni. Nie mogłam powstrzymać łez. Chyba praca kelnerki nie jest dla mnie. Powinnam zrezygnować.
- Wszystko w porządku? - spytała Grace, stojąca przy drzwiach.
- Nie możesz tutaj być.
- Jason mi pozwolił. - usiadła obok mnie i objęła - Nie przejmuj się nim. To zwykły palant i tyle.
- Mówisz tak, bo to nie ty zostałaś popchnięta
- Popchnięta nie, zgadza się, ale przesadził nazywając nas obie lesbijkami.
Grace podała mi chusteczkę i otarłam łzy. Wstała, po czym próbowała mi pomóc wstać i zaprowadziła z powrotem do kawiarni. Kolesia już nie było. Przyjaciółka pożegnała się i wyszła.
- Wszystko ok? - spytał przystojniak.
- Tak. Poradziłeś sobie z tym mężczyzna?
- Jasne. Zapłacił ile powinien i kazał cie przeprosić. - otworzył kasę i schował do niej pieniądze.
Chyba Jason chciał mnie pocieszyć z tymi przeprosinami. Wątpię, że chciał mnie przeprosić. Nie wyglądał na takiego gościa. Przez resztę godzin mojej pracy, było już spokojniej. Klienci byli mili, uprzejmi a nawet zdarzali się tacy, co chcieli mi zapłacić, abym nie była taka nieśmiała. To było zabawne uczucie. Poszłam do szatni aby się szykować już do domu.
- Masz czas o 18? - spytał przystojniak, stojąc w drzwiach szatni.
- Zwariowałeś?! Mogłam być naga. - protestowałam, a on tylko się uśmiechnął - Nie mam planów. a zapraszasz mnie gdzieś?
- Tak. Mam dwa bilety na Simple Plan, więc pomyślałem, że może byś poszła ze mną.
- Żartujesz? Pewnie, że idę! - ucieszyłam się.
- To dobrze. Spotkajmy się przed Caffekake o siedemnastej trzydzieści.
- Ok. - puściłam do niego uśmiech, po czym się z nim pożegnałam i odeszłam.
Czyżby to ma być mała, niewinna randka z przystojniakiem? Mike nie może się o tym dowiedzieć. Nie chcę by był zazdrosny, że spotykam się z innym. Na pewno by pomyślał, że go zdradzam, a wcale to nie jest prawda. Cały czas tak mam, że przy Jason'ie serce mi pulsuje szybciej i szybciej. Przy moim chłopaku tak samo mam. Może tak na mnie działają mężczyźni. Idąc w stronę parku, który prowadził do warsztatu mojego chłopaka (a miałam iść do domu), spotkałam panią Monic przy szpitalu. Siedziała na schodach, więc podeszłam do niej.
- Coś się stało, proszę pani?
Kobieta spojrzała się na mnie. Byłą cała we łzach i w ręce trzymała kartkę z jakaś treścią.
- Potrzebuję pomocy. - puściła kartkę i zakryła twarz, aby nie było widać jej łez.
Podniosłam ją. Na kartce przeczytałam tylko jedno zdanie: "Wezwanie do sądu",
- Pójdę siedzieć za nie winny błąd. - wykrztusiła płaczliwym głosem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz