Zapukałam do drzwi Mike'a. Za nim otworzył drzwi, to trochę czasu minęło. Oczywiście pocałował mnie w usta na powitanie.
- Co powiesz zamiast kolacji, na obiad? - zaproponował.
- Mi pasuje. - uśmiechnęłam się.
Udaliśmy się do kuchni. Zauważyłam, że wszystko już było gotowe. Chłopak chwycił dwa talerze i zaniósł do salonu. Przez moment myślałam, że będziemy jeść tutaj, w kuchni.
- Usiądź już przy stole. - powiedział, chwytając kieliszki.
Będziemy pili wino? Zrobiłam tak. Musiał się naprawdę postarać. Wszystko wyglądało tak pysznie. Chwyciłam za widelec i zaczęłam już konsumować danie, które przygotował. Miałam wrażenie, że Mike cały czas się na mnie patrzy. Nie myliłam się. Przez większy czas, milczeliśmy.
- Dlaczego nie możesz przyjść wieczorem? - spytał, popijając jedzenie winem.
- Idę na kolację do Grace.
- Pójdę z tobą.
- Nie! - krzyknęłam.
Chłopak dziwnie się na mnie patrzył, aż mu jedzenie z widelca spadło.
- To znaczy, wolę iść tam sama. Rozumiesz? - tym razem wymamrotałam spokojnie.
Kiwnął tylko głową. Gdy skończyliśmy obiad, pomogłam chłopakowi w sprzątaniu. Nasze dłonie się dotknęły. Spojrzałam na jego twarz. Była pełna radości. Jego dłoń powędrowała na mój brzuch i przez dłuższy czas masował go. Trochę dziwnie się czułam. Miałam ochotę go bardzo namiętnie pocałować. Jego twarz przybliżyła się do mojej. Całowaliśmy przez dłuższy czas, aż za wibrował mój telefon. Wyjęłam go i spojrzałam na osobę dobijającą się do mnie. Cholera! To Jason. Przeprosiłam na moment Mike'a i udałam się na górę, aby odebrać.
- Cześć Jason. - zaczęłam.
- Witaj skarbie. Przyszłabyś do mnie? Kupiłem lody truskawkowe, ale sam ich nie zjem. - zaśmiał się.
I co mam teraz zrobić? Trochę głupio by było, gdybym tak po prostu opuściła Mike'a.
- Pewnie. Będę za godzinę. - co ja gadam.
- Będę na ciebie czekał. - rozłączył się.
Schowałam komórkę i wróciłam do chłopaka.
- Coś się stało? - spytał, siadając na tapczanie w salonie.
- Będę musiała wyjść. - podeszłam i ciągnęłam kłamstwo - Tata mnie pilnie potrzebuje.
- Dobrze. Odezwę się do ciebie. - chwycił moją twarz i pocałował.
Puściłam mu ciepły uśmiech i wyszłam. Nie minęło dużo minut i zamierzałam zapukać do Jason'a.
- Cieszę się, że tak szybko jesteś.
Czyżby stał cały czas przy oknie, czekając na mnie? To nawet miłe z jego strony. Wpuścił mnie do środka. Już widziałam uszykowane pucharki lodów na stole kuchennym. Podał mi jeden z nich. Spróbowałam i już nie mogłam się oprzeć ich smaku. Jadłam wiele lodów truskawkowych, ale te miały inny smak.
- Gdzie je kupiłeś? - zapytałam.
- Co? Lody? W jakimś spożywczym.
- Muszę się tam wybrać. Są bardzo dobre.
- Smakują jak normalne lody, Ario. Chyba tobie się zmieniły kubki smakowe w ciąży.
Może ma rację. Skończyliśmy jeść i chłopak podszedł do mnie, by wziąć z mojej dłoni pucharek. Jego wzrok był skupiony na moim. Swoją dłonią dotykał mojej twarzy. Zaczynałam czuć, że odlatuję. Pocałował mnie. Chciałam wiecznie czuć jego usta na moich.
- Musimy się za chwilę zbierać do Grace. - przestał.
Spojrzałam na zegarek. Faktycznie! Muszę się jeszcze jakoś elegancko przebrać.
- Pójdę do domu się przebrać. - wstałam.
- Okej. Przyjdę po ciebie za pół godziny.
Puściłam szczery uśmiech. Dobrze, że Mike nie idzie z nami. No chyba, że pójdzie z nim Nikoliną. Wyszłam z domu chłopaka wprost do siebie. Tata chyba też się wybiera. Widziałam jego nowy krawat. Może nie już taki nowy, ale zawsze mówił, że po śmierci mamy, go nie odpakuje i nie założy. Widocznie pani Monic na niego wpłynęła. W szafie w pokoju, wyjęłam pierwszą lepszą suknię. Chyba będzie się nadawała. Spojrzałam się w lustrze, po założeniu i się nie myliłam. Ładnie się umalowałam i założyłam nie wysokie szpilki. Zeszłam na dół.
- Gotowa? - spytał tata, poprawiając krawat.
- Tak.
- To idziemy.
- Idź sam. Po mnie przyjdzie Jason.
- Jason? - zdziwił się.
- Tato, mówiłam ci o nim.
- Nie przypominam sobie - zaczął myśleć - Dobra córcia! Idę już. - wyszedł,
Jestem pewna, że mu o nim mówiłam. W salonie, szybko przejrzałam czy lecą jakieś wiadomości w telewizji. Nie będę się przynajmniej nudzić, czekając na chłopaka. Ledwo co uruchomiłam telewizor, a już usłyszałam dzwonek. Szybko. Otworzyłam chłopakowi drzwi. Wszedł na chwilę do środka, a ja wróciłam się na górę po torebkę i mogliśmy już wychodzić. Przez całą drogę niemal się śmialiśmy. Nie mieliśmy konkretnego powodu. Jason zapukał do drzwi Grace.
- Wchodźcie. - otworzyła nam jej mama.
Usłyszeliśmy głośne rozmowy dobiegające z salonu. Weszliśmy i przywitaliśmy się, po czym usiedliśmy na wolnych dwóch obok siebie miejscach. Karen poleciła nam abyśmy spróbowali jej sałatki. Tak zrobiliśmy.
- Kochanie, są już wszyscy. Chciałaś coś powiedzieć. - mama Grace usiadła na swoim miejscu, obok mojego taty - Nie rozumiem dlaczego nie mogłaś o tym mówić na osobności.
Widziałam, że dziewczyna się trząść. Próbowałam ją trochę uspokoić, lecz chyba to nic nie dało. Przyjaciółka wstała z miejsca.
- Mamo, muszę ci coś powiedzieć o Haylie. - jej mama poprawiła swoje ułożenie na krześle - Ona nie ma tak na imię. - spuściła głowę.
- To jak? I po to sprowadziłaś tutaj wszystkich ludzi? Grace...
- Musiałam ich tutaj sprowadzić. Chciałam, aby wszyscy byli światkami tego co tobie powiem, mamo. Haylie to tak naprawdę Karen.
- W takim razie milo cię poznać Karen. - zwróciła się do dziewczyny - Masz takie same imię, jak moja córka, która uciekła z domu. Tak bardzo mi jej brakuje. - wyłoniła łzy.
- Ja też tęsknię... mamo.- powiedziała ze smutkiem i lekkim uśmiechem.
- Słucham? - zdziwiła się kobieta.
- Karen jest właśnie twoją córką, a moją siostrą, która kiedyś uciekła. - wyjaśniła Grace.
Widziałam, że pani Monic chyba nie mogła złapać oddechu ze zdziwienia. Miałam wrażenie, że robiło się niezręcznie. Kobieta wstała z miejsca ze łzami w oczach.
- Poczekaj, mamo! Jest coś jeszcze. - zatrzymała ją przyjaciółka.
- Co takiego? Chyba mam już dosyć wrażeń na dzisiaj.
- Spodziewam się dziecka.
W tym momencie, zrobiło się strasznie cicho. Było by można usłyszeć muchę. Każdy zaczął się na siebie gapić, aż w pewnym momencie, tacie spadł widelec, który obił się o talerz.
- Czy ty żartujesz? - pani Monic położyła ręce na biodrach.
- Nie. - widziałam u przyjaciółki łzy.
- Mam już serdecznie dosyć tego dnia! - krzyknęła jej mama, aż się wystraszyłam - Chcę abyście wszyscy opuścili ten dom! - szła w kierunku schodów.
- Monic, zaczekaj! - tata podszedł do niej, aby ją zatrzymać - Nie możesz tak po prostu uciec od sprawy.
- A co mam niby zrobić, Eric. Co?!
- Pogadaj z obiema córkami na spokojnie. - tata położył swoja dłoń na jej ramieniu.
Nagle, pani Monic, podniosła dłoń i mocno walnęła mojego tatę w policzek. Zamarłam na ten widok.
- Eric... Nie chciałam. - wyjąkała - Przepraszam.... - pobiegła na górę.
Tata ze smutkiem odszedł do drzwi wyjściowych. Było mi go żal. Wiem, że mama Grace zrobiła to nie specjalnie. Mam nadzieję, że on też o tym wie.
- Grace, chyba z Jason'em będziemy się pomału zbierać.
- Zostańcie jeszcze chwilę. Nie chcę teraz być sama. - łzy Grace zamieniły się we wodospad.
Przytuliłam przyjaciółkę. Dołączyła Nikolina.
- Musze odebrać. - długowłosa brunetka wstała, wyjęła telefon i weszła do kuchni, odbierając telefon.
- Jason, wszystko dobrze? - usłyszałam głos Karen.
Odwróciłam się w stronę chłopaka i zobaczyłam, że jego głowa znajduje się na talerzu. Zaczęłam go szturchać.
- Jason? - podniosłam go i nagle się przeraziłam, gdy zobaczyłam, że ma zamknięte oczy i był bardzo blady.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz