Oboje stanęliśmy przed ulubionym klubem Grace. Jason przez moment się na mnie spojrzał. Byłam pewna, że nie za bardzo chce tam wchodzić. Niestety, nie było innego wyjścia. Weszliśmy do środka. Pierwsze co zwróciło naszą uwagę, to metalowe rury. Trudno mi było wyobrazić przyjaciółkę w takim miejscu. Podeszliśmy do barmana.
- Przepraszam, czy wczoraj nie było tutaj takiej dziewczyny. Gdzieś mojego wzrostu i miała czarne krótkie włosy.
Barman wycierając kieliszki, wyglądał jakby myślał.
- Nazywa się Grace - dodałam.
Chłopak po chwili kiwnął głową. że nie zna takiej. Załamałam się. Nie wiem gdzie mam teraz szukać.
- Chyba mogę wam pomóc. - odezwał się chłopak, który stał za nami.
Zdziwiłam się. Ten koleś był w garniturze.
- Niby jak? - spytał Jason, zaplatając ręce przy klatce piersiowej.
- Chodźcie ze mną,
Zrobiliśmy tak. Po chwili, znaleźliśmy się w jakimś biurze. Kim jest ten koleś? Kazał nam usiąść na kanapie. Zaproponował również herbatę i ciasteczka, lecz odmówiliśmy.
- Grace była tutaj wczoraj. U mnie. - powiedział, zakładając nogę na nogę - Rozmawialiśmy przez chwilę, a potem zeszła na dól, zamówiła shot'a i gdzieś sobie poszła.
- Piła? - zdziwiłam się.
Przecież ona jest w ciąży!
- Tak. Chciałem ją dogonić, ale niestety była już daleko.
- A kim pan jest, przepraszam?
- Gdzie moje maniery. -wstał i podszedł do nas, po czym wyciągnął do mnie dłoń - Nazywam się Jake. A wy znajdujecie w moim klubie.
O mój boże. Czyżby ten Jake co myślę?
- O czym rozmawiałeś z nią? - musiałam spytać.
Przez moment, poprawił sobie garnitur.
- O jej ciąży.
Wiedziałam! Chwyciłam Jason'a i wyszliśmy. Musimy się dostać do tego opuszczonego magazyny. Fajnie by było, gdybym wiedziała jaki to. Niby mam to wiedzieć, a czuję jakbym miała pustkę, lukę w głowie. Nagle, znów dzwonił telefon. Bałam się go odebrać. Nie miałam innego wyjścia.
- Tak?
- Zmiana planów. Nie chce kasy. Przyniesiesz mi kokę,
- Że co?
- Trzy woreczki koki i twoja przyjaciółeczka jest wolna. I pamiętaj! Opuszczony magazyn. - rozłączył się.
Powiedziałam chłopakowi co usłyszałam, po czym chwycił się za głowę. Jason był przeciwny, ale ja zamierzałam wykonać te zadanie. Zaczęłam się rozglądać na ulicy, czy gdzieś nie stoi jakiś hip-hop'owiec.
- Ty jesteś Aria? - spytał mnie pewien czarny mężczyzna.
Kiwnęłam głową, po czym on dał mi trzy torebki i uciekł. To chyba było to. Zaczynałam się bać. Jason objął mnie, co trochę poprawiło mi humor. Szliśmy przed siebie. Po chwili, z nieba spadła jakaś kartka. Kto ją rzucił? Chwyciłam ją i otwinęłam. Rysunek wyglądał na mapę.
- To ten magazyn. - powiedział Jason - Wiem gdzie on jest. Chodźmy.
Chłopak chwycił mnie za rękę i zaczęliśmy biec. Dosyć długi biegliśmy, aż znaleźliśmy się przy pewnym budynku, przypominający bardziej garaż samochodowy niż magazyn. Postanowiliśmy przez moment się wsłuchać, czy faktycznie ktoś tam jest. Cisza. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Jak się okazało, pomieszczenie było puste. Gdzie ten koleś się podział z Grace?
- Aria, tu jest kartka. - powiedział Jason, podnosząc ją z ziemi.
Podeszłam do niego, po czym on owinął ją.
"A kuku! Zrobiliśmy cie w bambuko! Tu są dalsze instrukcje, gdzie się znajdujemy. Powodzenia!"
To zaczynało mi już działać na nerwy. Spojrzałam na chłopaka pełna zawodu. Udaliśmy się w skazane miejsce. Był to hotel pięciogwiazdkowy. Gdy próbowaliśmy wejść do środka budynku, zatrzymał nas ochroniarz, który chciał abyśmy pokazali kartę dostępu VIP. Czy ta osoba postradała już kompletnie zmysły? Odsunęliśmy się. Jason wpadł na pewien pomysł, który od razu mi się nie spodobał. Miałam się włamać. Stanęliśmy przed balkonem, na którym widniała drabina. Chwyciłam ją i szłam po niej na górę. On zrobił tak samo. Zatrzymaliśmy się przed balkonem podajże na czwartym piętrze. O dziwo było ono otwarte, po czym weszliśmy do środka. Dosłyszeliśmy hałasy z łazienki. O nie. Usłyszałam krzyk kobiecy. Chyba to Grace. Jason próbował otworzyć drzwi, lecz były zamknięte.
- O kurwa, mają nas! - krzyknął pewien mężczyzna, który stał w progu.
- Czy to ty dzwoniłeś do mojej dziewczyny? - powiedział Jason.
W moim sercu, zrobiło się ciepło, gdy usłyszałam jego słowa.
- Tak to ja. Macie to co chcę? - podszedł bliżej.
Wyjęłam z kieszeni trzy torebki i mu je podałam. Chwycił je i zaczął przeglądać oraz wąchać. Kazał nam się odsunąć od drzwi i je otworzył. Grace miała zaklejone usta. Gdy je odkleił, ona od razu przybiegła do mnie, przytulając i płacząc. Mi samej zaczęły lecieć łzy. Cieszyłam się, że jest całą i zdrowa. Lada moment, do góry wtargnęła policja, po czym zatrzymali tego mężczyznę. Musiał być wkurzony.
- Ty po nich zadzwoniłeś? - spytałam chłopaka.
Kiwnął głową, że nie. W sumie, nie obchodzi mnie to. Dobrze, że moja najlepsza przyjaciółka jest cała i zdrowa. Wyszliśmy z budynku. Tym razem użyliśmy normalnych drzwi. Dobrze, że ochrona była zajęta czymś innym, Przez moment, oglądaliśmy jak policja wsadza tego typa do radiowozu. Dobrze mu tak. Powinni jeszcze złapać tego czarnoskórego kolesia, który handluje tym gównem.
- Możemy już iść do domu dziewczyny. Dzisiaj też chcesz spać u mnie? - spytał Jason z uśmiechem na twarzy.
- Nie. Dzisiaj zamierzam wyspać się w swoim łóżku, by tata nie marudził. A po za tym chcę spędzić czas z przyjaciółką. Jak nie masz nic przeciwko.
Chłopak jak wtedy, kiwnął głową i odszedł. Chwyciłam Grace pod rękę i szłyśmy przed siebie.
- Dokąd idziemy? - spytałam, spoglądając na nią.
- Może pójdziemy do jakiegoś pubu? Chętnie bym się piwa napiła. - odpowiedziała.
Po takim przeżyciu sama bym się napiła.
- No to idziemy! - powiedziałam. po czym szłyśmy śmiesznym krokiem.
- Mogę do was dołączyć, dziewczyny? - usłyszałyśmy kobiecy głos.
Zatrzymałyśmy się, po czym odwróciłyśmy. Własnym oczom nie wierzyłyśmy, kogo zobaczyłyśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz