UWAGA!

!!!OPOWIADANIE MOŻE ZAWIERAĆ PRZEKLEŃSTWA ORAZ SCENY EROTYCZNE!!!





piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 5

Musiałam coś wymyślić. Nie mogę tak zostawić pani Monic, Momencik.... przecież taty znajomy jest prawnikiem. Powinien kobiecie pomóc. Poprosiłam panią Monic, aby udała się ze mną do taty. Zgodziła się, lecz była bardzo przekonana, że jej nie pomoże. Wydawnictwo taty znajdowało się tuż za naszym domem, ale było trzeba przejść niestety pół ulicy. Weszłyśmy do środka. Zobaczyłam sekretarkę taty, która rozmawiała przez telefon.
- Przepraszam, - przerwałam jej - Czy tata jest w gabinecie?
Blondynka spojrzała na mnie jak na głupka. Pożegnała się chyba z jakąś koleżanką i odłożyła słuchawkę. Puściła balona z gumy.
- Tak jest. Możesz wejść. - powiedziała dosyć dziwnym i nie typowym głosem, bardzo irytującym.
Fałszywie się uśmiechnęłam i weszłam do taty bez pukania. Już chciałam coś powiedzieć, gdy nagle zobaczyłam, że tata rozmawiał z pewnym mężczyzną. Widocznie na temat wydania książki.
- Przepraszam, że przeszkodziłam. - wykrztusiłam tylko.
- Nie szkodzi córcia.
Tata pożegnał się z mężczyzną gestem uciśnięcia dłoni, po czym pan w garniturze opuścił biuro. Weszłam do środka wraz z panią Monic. Tata był zdziwiony.
- Możesz jej pomóc? - spytałam z wielką nadzieją.
- W czym konkretnie? - chował dłonie do kieszeni w spodniach od garnituru.
Kobieta wyjęła z torby list i przekazała tacie. Z uwagą zaczął czytać. Momentami drapał się po brodzie.
- Będzie ciężko, ale mogę zadzwonić do Stive'a. - podszedł do biurka, by zadzwonić z firmowego telefonu.
Wykręcił numer do przyjaciela, z którym rozmawiał niespełna minutę i wyglądał, jakby wszystko już wiedział. Chwycił długopis i zaczął coś pisać na żółtej karteczce, którą potem podał pani Monic. Przyglądała się jej. Wyjęła telefon. Widocznie był tam numer telefonu napisany. Tata usiadł ba krześle biurowym i poprosił mnie bym do niego podeszła. Zrobiłam tak.
- Będzie lepiej, jeżeli Grace się o tym nie dowie. - powiedział, klikając coś na laptopie.
- Dlaczego? Przecież jest moją najlepszą przyjaciółką! - zaprotestowałam.
Chyba by mnie zabiła, gdybym coś przed nią ukrywała.
- Trudno córcia. Tak będzie najlepiej.
- Powiesz mi chociaż, czego się dowiedziałeś? Czy ona pójdzie siedzieć? - najchętniej zadałabym więcej pytań.
- Nie. Wszystko się skończy dobrze.
Kobieta podeszła do nas.
- Jesteś pewien, że to zadziała? - spytała, siadając na krześle.
- Jeżeli będziesz robiła to co powie Stive, to tak. Najgorsze pewnie będzie czekanie. - po chwili, zwrócił się do mnie - Ario, możesz już wrócić do domu.
Widocznie chciał się mnie pozbyć. Wyszłam z jego gabinetu. Postanowiłam udać się do chłopaka. Muszę się z nim zobaczyć. Weszłam do warsztatu, po czym zaczęłam szukać Mike'a, lecz nigdzie nie mogłam go znaleźć. Pewnie jest w łazience. Po jakieś chwili, wyszedł, podszedł i mnie objął w pasie.
- Ciesze się, że jesteś. - pocałował.
- Też się cieszę.
- Jak było w pracy?
- Wspaniale. Bardzo mi się podobało. Może z wyjątkiem natrętnych klientów. Oczywiście tylko jeden się tak zdarzył. Ludzie zamierzali mi płacić bym była śmiała i się nie bała.
Mike zaśmiał się. Mi obecnie do śmiechu nie było. Martwiłam się panią Monic. Szkoda, że nie mogę pogadać z Grace. Znając życie, a szczególnie tatę, nie mogę też pogadać o tym z chłopakiem. Nagle, usłyszałam z telefonu dźwięk SMSa. Wyjęłam komórkę, po czym ujrzałam taką treść: "Jestem w kropce. Potrzebuję cię - Grace.". Pożegnałam się pocałunkiem z chłopakiem i wyszłam z jego warsztatu. Zadzwoniłam dzwonkiem do domu przyjaciółki. Gdy otworzyła drzwi, widziałam jej spuchnięte oczy od płaczu. Weszłam i od razu zaczynałam zadawać masę pytań typu "Co się stało?", "Jak się czujesz?".
Grace zaprowadziła mnie do kuchni, w której wstawiła wodę. W pewnej chwili, zauważyłam, że Grace wyciąga ze swojej torebki jakieś tabletki. Otworzyła je i zażyła jedną, popijając wodą.
- Co to jest? - spytałam, po czym wstałam i zalałam wodą przygotowane kubki.
- Nic takiego. - odparła.
Byłam pewna, że coś jest na rzeczy. Muszę z niej to wykrztusić.
- Grace,
Przyjaciółka usiadła  na kuchennym krześle. Powoli zaczynały lecieć jej łzy.
- Obiecaj, że nikomu tego nie powiesz. Mam na myśli moją mamę, twojego tatę i Mike'a. Rozumiesz?
- Jasne, obiecuję. - usiadłam obok niej i zamieniałam się w słuch.
Przyjaciółka przez chwilę milczała. Napiła się herbaty.
- Jak wiesz, miałam dziś sesję. Źle się poczułam, więc poszłam do łazienki. W pewnej chwili, zwymiotowałam. Byłam dobrze przekonana, że się otrułam. Gdy wyszłam, asystentka fotografa powiedziała coś, co mnie zdołowało. - Grace przez moment zrobiła się blada.
Przez moment, przyglądałam się jej łzom, które leciały. Wyjęłam z kieszeni chusteczkę i jej je wytarłam.
- Co się dowiedziałaś? - spytałam, zawijając chusteczkę w ręce w kłębek.
- Usłyszałam, że prawdopodobnie mogę być w ciąży.

czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 4

Dotarłam w ostatniej chwili. Szefowa pośpiesznie zaprowadziła mnie do szatni, gdzie miałam już uszykowany strój. Założyłam go. Trochę dziwnie się w nim czułam, lecz byłam właśnie kelnerką. Szefowa zawołała mnie.
- Zapewne znasz już naszego sprzedawcę. Od dzisiaj będzie, jak wy to mówicie, mentorem. - powiedziała, po czym zwróciła się do Jason'a - Od jutra zmieni się twój grafik. Będziesz zamieniał się z Marco. Oboje z panią Arią kończycie wcześniej. - uśmiechnęła się w moją stronę - Twoja zmiana na czas obecny, to od godziny 9 do 14. 
- Rozumiem. - odpowiedziałam trochę nie śmiało.
Szefowa odeszła, wychodząc całkowicie z kawiarni. Chyba ma dużo sprawy na głowie. Właśnie weszła pierwsza osoba, która usiadła przy stoliku. Jason powiedział mi, aby się do niego udała i zapytała czego chce, więc tak zrobiłam. Klient zażyczył sobie Latte z mlekiem i do tego kanapkę z serem i sałatą. Zaniosłam kartkę szefowi kuchni. W niespełna dziesięć minut, zamówienie było gotowe, które podałam klientowi, na koniec dodałam smacznego. Uśmiechnął się do mnie. Jestem z siebie zadowolona.
- Dałam radę. - powiedziałam, stojąc obok przystojnego sprzedawcy.
- Sądziłaś, że to trudne? Tylko pytasz klientów co chcą zamówić, po czym potem im podajesz i to cała filozofia. - powiedział ze zaplecionymi rękoma,
- Wiem o tym.
Klient podszedł do kasy aby zapłacić, a ja posprzątałam po nim talerze. W pewnej chwili, zabrzęczał mój telefon. Nie byłam pewna, czy można odebrać. Jason kiwnął głową na zgodę, więc wyjęłam komórkę z kieszeni i odebrałam ją.
- Cześć Mike. Coś się stało? Jestem teraz w pracy.
- Cześć skarbie. Chciałem usłyszeć twój głos. Jak tobie idzie?
- Całkiem dobrze jak na początek. Myślałam, że zadzwonisz do mnie jak skończysz pracę wczoraj.
- Byłem kompletnie wyczerpany. wszystko mu naprawiliśmy i teraz jest zadowolony i mam nadzieję, że do nas nie wróci.
Jason gestami kazał mi się już rozłączyć, ponieważ czekał klient.
- Mike, muszę kończyć już. Mamy gościa.
- Dobra. Trzymaj się i kocham cię. - powiedział, po czym puścił całusa przez słuchawkę.
- Też cię kocham. - rozłączyłam się.
Schowałam telefon do kieszeni i udałam się do pana, który wyglądał, jakby lubił jeść.
- Co panu podać? - spytałam, trzymając notesik i długopis.
Mężczyzna ewidentnie mnie zmierzył.
- Kebab z podwójnym dodatkiem mięsa, poproszę.
Zapisałam zamówienie na kartce i się oddaliłam.
- Niezła dziunia z ciebie. - dodał, puszczając do mnie oczko.
Lekko się zdziwiłam jego słowami. Postanowiłam to zignorować. Długo nie czekałąm za zamówieniem dla tego pana, po czym zaniosłam danie. Już się nie odzywał. Do kawiarni weszła Grace. Usiadła niedaleko tego typa. Podeszłam.
- Cześć, Co chcesz? - spytałam z wielkim uśmiechem,
- Cześć kochana. Może wezmę wegetariańską sałatkę. Dzisiaj ja mam rozmowę o pracę. Jestem przekonana, że ją dostanę.
- Gdzie? - zapisywałam zamówienie.
- W agencji mody. Możliwe, że będę asystentką. - lekko się zaśmiała.
Zamówienie podałam dalej. Mężczyzna niedaleko przyjaciółki chyba się na nas patrzył. Zaczął wolniej przeżuwać kebaba. Zaniosłam zamówienie Grace.
- Dzięki, kochana jesteś. - od razu zabrała się do konsumowania sałatki.
- Kurwa wiedziałem! Lesbijki. - wtrącił swoje pięć groszy mężczyzna.
Odwróciłam się w jego stronę.
- Słucham? - spytałam.
- Gówno laleczko. Mogłem się spodziewać wszystkiego, ale dwie lesby w kawiarni? Może jeszcze zaczniecie się publicznie miziać?! - coraz bardziej podnosił głos.
- Nie jesteśmy lesbami. - powiedziała Grace, odkładając widelec.
- Nie pierdol farmazonów. Chwyć swoją laseczkę lepiej za tyłeczek.
Chyba Grace się wkurzyła. Podeszła do niego. Też sama byłam wkurzona, ale mogła go po prostu olać.
- Słuchaj gościu, albo kończysz te swoje kebaby, albo że chcesz bym nakarmiła tym twój zad! - krzyczała.
- Zamknij dziobek, maleńka. Daj mi skończyć żarcie w spokoju. 
- Proszę się uspokoić. - wtrąciłam się - Grace, kończ swoją sałatkę, a pana proszę o uspokojenie się i przestanie przeklinać. Jest pan w kawiarni, gdzie powinien panować spokój.
Gościu z początku się zdziwił, po czym, znienacka mnie popchnął, przy czym wpadłam na kolejny stolik, uderzając się. Upadłam. Znów zaczynał przeklinać pod nosem. Przyjaciółka patrzała na mnie z przerażeniem. Nagle, Jason odszedł od kasy, podszedł do tego typa i próbował go wyrzucić, przy czym zadając pieniędzy za kebab. Wypierał się. Podniosłam się i ze łzami w oczach udałam się do szatni. Nie mogłam powstrzymać łez. Chyba praca kelnerki nie jest dla mnie. Powinnam zrezygnować. 
- Wszystko w porządku? - spytała Grace, stojąca przy drzwiach.
- Nie możesz tutaj być.
- Jason mi pozwolił. - usiadła obok mnie i objęła - Nie przejmuj się nim. To zwykły palant i tyle.
- Mówisz tak, bo to nie ty zostałaś popchnięta
- Popchnięta nie, zgadza się, ale przesadził nazywając nas obie lesbijkami.
Grace podała mi chusteczkę i otarłam łzy. Wstała, po czym próbowała mi pomóc wstać i zaprowadziła z powrotem do kawiarni. Kolesia już nie było. Przyjaciółka pożegnała się i wyszła. 
- Wszystko ok? - spytał przystojniak.
- Tak. Poradziłeś sobie z tym mężczyzna?
- Jasne. Zapłacił ile powinien i kazał cie przeprosić. - otworzył kasę i schował do niej pieniądze.
Chyba Jason chciał mnie pocieszyć z tymi przeprosinami. Wątpię, że chciał mnie przeprosić. Nie wyglądał na takiego gościa. Przez resztę godzin mojej pracy, było już spokojniej. Klienci byli mili, uprzejmi a nawet zdarzali się tacy, co chcieli mi zapłacić, abym nie była taka nieśmiała. To było zabawne uczucie. Poszłam do szatni aby się szykować już do domu. 
- Masz czas o 18? - spytał przystojniak, stojąc w drzwiach szatni.
- Zwariowałeś?! Mogłam być naga. - protestowałam, a on tylko się uśmiechnął - Nie mam planów. a zapraszasz mnie gdzieś?
- Tak. Mam dwa bilety na Simple Plan, więc pomyślałem, że może byś poszła ze mną.
- Żartujesz? Pewnie, że idę! - ucieszyłam się.
- To dobrze. Spotkajmy się przed Caffekake o siedemnastej trzydzieści.
- Ok. - puściłam do niego uśmiech, po czym się z nim pożegnałam i odeszłam.
Czyżby to ma być mała, niewinna randka z przystojniakiem? Mike nie może się o tym dowiedzieć. Nie chcę by był zazdrosny, że spotykam się z innym. Na pewno by pomyślał, że go zdradzam, a  wcale to nie jest prawda. Cały czas tak mam, że przy Jason'ie serce mi pulsuje szybciej i szybciej. Przy moim chłopaku tak samo mam. Może tak na mnie działają mężczyźni. Idąc w stronę parku, który prowadził do warsztatu mojego chłopaka (a miałam iść do domu), spotkałam panią Monic przy szpitalu. Siedziała na schodach, więc podeszłam do niej.
- Coś się stało, proszę pani?
Kobieta spojrzała się na mnie. Byłą cała we łzach  i w ręce trzymała kartkę z jakaś treścią.
- Potrzebuję pomocy. - puściła kartkę i zakryła twarz, aby nie było widać jej łez.
Podniosłam ją. Na kartce przeczytałam tylko jedno zdanie: "Wezwanie do sądu",
- Pójdę siedzieć za nie winny błąd. - wykrztusiła płaczliwym głosem.

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 3

Dotarłyśmy już. Trochę mi było głupio, że ponownie tu wchodzę. usiedliśmy przy stoliku obok okna, na widok na kasę, czyli inaczej na sprzedawcę.
- To on? - spytała Grace, co jakiś czas zerkając w jego stronę.
Kiwnęłam głową na potwierdzenie. Bez dźwięcznie powiedziała "gorący". Po pewnej chwili podeszła do nas kelnerka, ta sama co przedtem dała Jason'owi moją czekoladę. Ja wzięłam ciasto bananowe, a Grace muffinki w polewie truskawkowej. Zapisała je na kartce i odeszła. Przez ten czas Grace zadawała mnóstwo pytań na temat Jason'a. Skąd ja mam to wszystko wiedzieć? Przez moment spojrzałam się w jego stronę, a on puścił uśmiech. Był w trakcie sprzedawania napojów gazowanych. Minęło zaledwie dziesięć minut, a kelnerka przyniosła zamówione dania. No to smacznego! 
- Widzę, że przyprowadziłaś głodną koleżankę. - powiedział Jason, stojący tuż obok mnie, czego w ogóle się nie spodziewałam,
- Jak widzisz. - zaśmiałam się.
Chyba dziwnie to wyglądało.
- Wolny jesteś? - spytała Grace z uśmiechem.
No chyba ją uduszę!
- Tak, jak cię to bardzo interesuje.
- Ja też. - wzięła kęs muffinka.
Czyżby szukała dla siebie chłopaka? Chyba na to wygląda. Nawet dobrze. Mimo, że on mi się podoba (powiedziałam to?), to i tak mam chłopaka. Jason odszedł, gdyż przy kasie stała ogromna kolejka. Zaczęłam jeść ciastko. Zawsze tu mieli przepyszne ciasta. Normalnie niebo w gębie! Grace szturchnęła mnie bym spojrzała w stronę stolika przy kasie. Odwróciłam się i własnym oczom nie wierzyłam co widziałam. Mój tata siedział przy stoliku z panią Monic, mamą Grace, a miał przecież naprawiać ściany u swojego znajomego. Chyba zostałam okłamana.
- Wiedziałam, że się uda - powiedziała przyjaciółka, kończąc jedzenie muffinki.
- Co chcesz przez to powiedzieć? To twoja sprawka?
- Wczoraj udałam się do twojego taty z pewną kopertą. Powiedziałam mu, że to przez pomyłkę przyszło do mnie. Naprawdę, napisałam list za mamę, że niby to jest list do kogoś innego. Widzę, że zadziałało.
- Mama nie robiła ci awantury?
- Robiła, ale z jednej strony się cieszyła, że nawet tak się stało. Jestem  dumna z siebie. - odstawiła talerz i zaczęła wołać kelnerkę.
Nawet nie zauważyła, że ja jeszcze nie skończyłam, Gdy do nas podeszła, przyniosła jakąś kartkę i to jeszcze do mnie. Odwinęłam ją. Znajdowała się owa treść: "Chętna na mały puchar z lodami? Stawiam. J.". Byłam pewna, że to od Jason'a. Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam. Kobieto, ogarnij się! Masz Mike'a! W pewnym sensie, on nie musi o niczym wiedzieć. Zostawiłam na moment Grace i udałam się do przystojnego sprzedawcy.
- Czekoladowo - waniliowe. - oddalam mu kartkę.
- Zgoda. Za chwilę kończę pracę, więc podejdę do ciebie z zamówieniem. - puścił oczko.
Teraz na pewno się zarumieniłam. 
- Miło mi się z tobą rozmawia. Nigdy przy innym mężczyźnie nie czułam się tak doceniana jak przy tobie. Jesteś taki uczuciowy. I co dla mnie ważne, nie uważasz kobiet za puszczalskie i lecące na bogaczy. - usłyszałam jak pani Monic mówi do mojego taty.
- Hehe, miło mi to słyszeć. Od czasu, kiedy moja żona zmarła, uważałem, że nie znajdę zastępstwa. Znaczy, nie mam nic złego na myśli, tylko uważałem, że nie będę szukać drugie połówki. Żona mi mówiła, że jak umrze, nie mam się poddawać i nie bać się ponownego zakochana się. - usłyszałam w głosie taty załamanie.
- Żałujesz, że poszedłeś ze mną do kawiarni?
- Nie, oczywiście, że nie. Jestem jedynie zaskoczony, że jesteś mną zainteresowana.
Idąc do stolika, spojrzałam na moment na nich. Pani Monic chwyciła tatę za rękę, a on ją delikatnie ścisnął. Bardzo się cieszyłam, że jest szczęśliwy. Usiadłam przy stoliku.
- I co? - spytała Grace.
- Dobrze. Wiesz, zostanę trochę dłużej w kawiarni. Wiesz..
- Jasne. Szepnij jakieś słówko o mnie dobra?
Puściłam do niej uśmiech. Przez jakiś czas siedzieliśmy i gadaliśmy o ciuchach. Nie mogłam pojąć, że taka gwiazda jak Paris Hilton ubrała strój podobny do Lady Gagi, wliczając modne buty od Gucci'ego. Normalnie ubrała się jak wieśniaczka. Zobaczyłam, że tata wychodzi już z panią Monic. Chyba faktycznie plan Grace zadziałał i to w 100%. Przyjaciółka stała się pomału senna, więc pożegnała się ze mną i odeszła, przy czym powtórzyła ponownie bym powiedziała o niej Jason'owi. Dochodziła już dwudziesta pierwsza. Przystojniak podszedł do mnie z dwoma pucharami lodów. Jedną położył przy mnie, po czym usiadł. Spróbowałam trochę. Były pyszne!
- Takie jakie chciałaś. - cały czas się do mnie uśmiechał.
- Zgadza się. - wzięłam kolejny listek lodów do ust - Jutro też tu pracujesz?
- Pewnie. Też zapewne zaczynasz o 8.
- Nie. Kazali mi przyjść na 9. - Jason z lekka się zdziwił - Mieszkasz niedaleko?
- Na początku ulicy wynajmuję od niedawna mieszkanie. W ogóle przeprowadziłem się niedawno do Nowego Jorku.
- Jak nie dawno? To gdzie wcześniej mieszkałeś?
- W Kalifornii. - wziął kawałek lodów do ust - Chciałem odpocząć od pewnych problemów. - prawie ledwo co go zrozumiałam.
Nasza rozmowa była przyjemna, miła i... po prostu czułam się przy nim jakbym nie była sobą. Zerknęłam na zegarek w komórce i się ciut zasiedziałam. Dokończyłam lody i pożegnałam się z Jason'em, po czym szybkim biegiem udałam się do siebie. Dobrze, że tata już o tej godzinie śpi. Inaczej mógłby mnie oszlabić. Lubi jak przychodzę o przyzwoitej porze, no chyba, że byłby poinformowanym że wrócę później. Nie zrobiłam tego. Przemyłam twarz i umyłam porządnie zęby, po czym ubrała swoja ulubioną piżamę i się położyłam. Muszę nastawić jeszcze budzik.

***
- Aria, pobudka! - usłyszałam rosnący się głos taty.
Otworzyłam oczy i zaczęłam się dziwnie rozglądać.
- Coś się stało, tato? - spytałam, ziewając i przeciągając się.
- Tak. Za pół godziny zaczynasz pracę, a kelnereczka jeszcze smacznie chrapie. - powiedział to jak zwykle żartobliwie i wyszedł z pokoju.
Spojrzałam na zegarek. Zerwałam się z łóżka, prosto do łazienki. Wiadomo, toaleta, przemycie twarzy. Ubrałam świeże ubrania, przecież trzeba jakoś wyglądać. Na śniadanie prawdopodobnie nie mam czasu. Trudno. Zeszłam na dół i ubrałam buty. Przy drzwiach, tata dał mi jedną skibkę chleba z pomidorem, sałatą i majonezem. Podziękowałam i się pożegnałam z nim, całując w policzek. Wyszłam. Zostało mi jeszcze dziesięć minut.

wtorek, 22 lipca 2014

Rozdział 2

Usiedliśmy na łóżku. Przez pewien czas, spoglądaliśmy się na siebie. Mike dotykał swoją ręką moje kolano i przybliżył usta. Dotknęły się. Całowaliśmy tak, że aż położyliśmy się na łóżku. Nie mogłam oderwać swoich ust od niego. Były takie słodkie. Chłopak zaczynał zdejmować moją bluzkę, którą potem rzucił na podłogę. Ja zabrałam się do rozpinania jego koszuli. Zaczęłam dotykać jego umięśnionego ciała, Robiłam się taka podniecona przy nim. Gładził swoimi dłońmi moje piersi. Palce zaczynały zbliżać się do zapięcia, które odpiął i zdjął stanik. Zaczął mi je całować i ssać. Piszczałam, skakałam.... niezwykłe uczucie. Teraz ja leżałam na nim. Wyjęłam pasek z jego spodni i rzuciłam na podłogę, całując Mike'a. Czułam już go na moim brzuchu. Odpięłam guzik od jeansów, po czym rozporek i zaczęła mu zdejmować spodnie. przybliżyłam się do jego ust i się całowaliśmy. Mike pieścił moje pośladki. Zaczynał zdejmować moją spódniczkę. Rękę włożył pod majtki, dotykał tam gdzie nie trzeba.
- Dobrze, że nie muszę zakładać gumki. - powiedział, zdejmując moje majtki.
- Mike, muszę tobie coś powiedzieć. - wierciłam się - Nie jestem  w ciąży. Chciałam cię nabrać.
Zdziwił się, lecz od razu pojawił się szczery i szeroki uśmiech na jego twarzy. zdjął swoje bokserki i kazał mi się położyć. Zrobiłam tak. Założył prezerwatywę, po czym powolnym ruchem zaczął mi go wsadzać. Oh... ah... oh...
- Mocniej! - wydarłam się.
Robił jak mu kazałam. Prawie darłam się tak, że wszyscy mogli by to usłyszeć. Nagle, tata pukał do drzwi.
- Gołąbeczki, wychodzę do Stive'a pomóc mu w naprawie ściany. Nie grzeszyć mi tu, bo wam uszy poucinam. - powiedział.
- Jasne tato. Pa.
Nadsłuchiwaliśmy, czy tata faktycznie odszedł i zaczęliśmy kontynuować naszą "zabawę". Chłopak całował moją szyję tak namiętnie, że prawie straciłam oddech. Byłam po prostu w siódmym niebie! Mike lekko jęknął, po czym wyjął sprzęt i wyrzucił gumkę do kosza.
- Dlaczego sobie ze mnie zażartowałaś? - spytał, ubierając już się.
- Chciałam zobaczyć twoją reakcję. Nie wiedziałam, że uciekniesz. - też się ubierałam.
- Nie uciekałem, Chciałem pomyśleć w samotności.
Wstałam i podeszłam do niego, obejmując jego ciało ramionami.
- Zostawiłbyś mnie przez to? - musiałam spytać, muszę być pewna.
Odwrócił się i spojrzał w moje oczy. Dotknął rękoma twarzy i zaczął ją głaskać.
- Nie. Jesteś dla mnie cenna. Byłbym głupcem, gdybym cię zostawił samą z dzieckiem.
Zrobiło mi się miękko na sercu. W pewnej chwili, zadzwonił jego telefon.
- Tak słucham? .... Oczywiście za chwilę będę. .... Do widzenia. - rozłączył się, chyba coś się stało.
- Kochanie, muszę iść do warsztatu. Pewien klient jest nie zadowolony z wymiany maski. - pocałował mnie w czoło.
Odprowadziłam go do drzwi. Czasami nienawidzę jego pracy. Zawsze tak jest, gdy jesteśmy razem, to oni go wzywają. To nie fair. Nie zamierzam  siedzieć sama w domu, więc udam się do Caffecake na pyszną gorącą czekoladę. Mam nadzieje, że Mike poinformuje mnie, że już skończył i że wszystko się wyjaśniło. Weszłam już do kawiarni, podeszłam do kasy.
- Witam. Co pani podać? - spytał nieznany mi przedtem sprzedawca.
Był dosyć młody. Zazwyczaj pracują tutaj osoby w wieku mojego ojca.
- Dzień dobry. Poproszę jedną gorącą czekoladę z podwójnym cukrem
 Sprzedawca zapisał na kartce i podał ją dalej.
- Często pani musi tu przychodzić. - zaczął mnie zagadywać.
- Tak, To moja ulubiona kawiarnia. Tym bardziej teraz, gdy moje marzenia się spełniają.
- Może je zdradzisz? - oparł się o blat.
Czy robiłam się czerwona?
- Od jutra będę tutaj kelnerką. - podparłam.
- To witamy w drużynie. Jestem Jason, od dzisiaj sprzedawca. - puścił promienny uśmiech.
Zaczynało mi się to podobać.... Jason chwycił od obecnej kelnerki czekoladę i podał mi ją. Podziękowałam, zrobiłam malutki łyczek i odeszłam. Rozglądałam się czy na mnie patrzy. Tak było. Mam wielką nadzieje, że nie zrobiłam się czerwona. Szłam ulicą prowadzącą do domu Grace. zapukałam.
- Oh hejka! Wejdź. - wpuściła mnie.
Usiedliśmy na kanapie w jej ogromnym salonie.
- Mogłaś mi też kupić. - powiedziała prawie z przytupem.
- Nie miałam pojęcia, że tu wpadnę do ciebie.... - oparłam się.
Grace wyglądała jakby wiedziała o co mi chodzi. Udała się do kuchni po szklankę i wlała sobie soku truskawkowego. Usiadła obok mnie i wyglądała jakby czekała na szczegóły.
- Co? - spytałam zdziwiona.
- Robiłaś to z Mikie'im?
- Skąd wiesz? Tak, ale nie o to chodzi. - zaczęłam rozmyślać.
Dziewczyna poprawiła swoje ułożenie i napiła się soku.
- To o co takiego?
- Jason.... - chyba się rozpływam.
- Momencik... Jaki Jason? - spytała ciekawska.
Co? Ja to powiedziałam na głos?! Szybko się otrząsnęłam, po czym podniosłam się i napiłam się czekolady. Dlaczego nie trzymałam gęby na kłódkę?
- Ah nic takiego, Grace. - odparłam,
- Gadaj. Przecież jesteśmy przyjaciółkami, a Mike'owi nic nie pisnę.
Fakt. W dochowywaniu tajemnic jest lepsza ode mnie.
- Poznałam dzisiaj nowego sprzedawcę. Ma na imię Jason i podał mi czekoladę.
- Mmmm... przystojny? Wolny? - pytała, że prawie nie nadążałam.
- Nie pytałam o takie rzeczy. Przecież mam chłopaka.
- Ale widziałam jak wypowiedziałaś jego imię, to zrobiłaś się czerwona jak moja ciocia, gdy zaczęła się dławić grubym plasterkiem ogórka.
- Dusiła się ogórkiem? - spojrzałam na nią dziwnym wzrokiem.
Grace machnęła ręką i zaczęła się ubierać. Pewnie się gdzieś śpieszy.
- Dalej kochana, idziemy go poznać. - powiedziała,  po czym zrobiła łyk napoju.
- Że co??? - zdziwiłam się.
- No dalej! - podniosła mnie.
Obie poprawiłyśmy fryzury i wyszłyśmy z jej domu i udałyśmy się do Caffecake.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 1

- Dobrze, że nie widziałaś jego miny. Był cały zielony. Myślałam, że puści pawia na moje łóżko. - powiedziałam przez telefon do Grace, leząc na łóżku.
- A gdyby tak było naprawdę? - spytała dosyć poważnym tonem.
- To by był przy mnie. Opiekował by się mną i naszym bobaskiem - zaśmiałam się, lecz wiem, że to było na poważnie.
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki.
- Jestem ciekawa, czy dzisiaj w ogóle do mnie przyjdzie. Powiem ci szczerze, że mam trochę wyrzutów sumienia, że go nabrałam. Nawet nie zdążyłam mu powiedzieć, że to żart. - wstałam z toalety i ją spłukałam.
- Momencik kochana... Nie powiedziałaś mu?
- Nie zdążyłam! Uciekł od razu - usiadłam przy biurku z laptopem, by sprawdzić pocztę.
Czasem nienawidzę czekać, aż on się uruchomi. Tata miał mi go wyczyścić, ale jak zwykle skleroza go nie boli. Po niecałych pięciu minut czekania (szczerze!), uruchomiłam Operę i wystukałam adres portalu, gdzie mam pocztę. Zalogowałam się. No i oczywiście na pierwszy rzut oka, reklamy! Grrr.
- Jesteś?- niecierpliwiła się Grace.
- Tak. Pocztę przeglądam.
Moim oczom nie wierzę! Odpowiedzieli na moje CV. Dostałam takiego banana, że szok!
- Grace, dostałam się!-zachichotałam.
- Do Yale?
- Nie co ty. Do Caffecake jako kelnerka!
- Żartujesz? - usłyszałam zaskoczenie.
- Nie. Poważnie. Zaczynam od jutra od 9.
- Będę twoją pierwszą klientką. - zaśmiała się.
Nagle, ktoś zaczął pukać do drzwi. To pewnie tata. Wiele razy mówiłam mu, że nie musi pukać. Inaczej jakbym była w łóżku z Mike'im, ale dałabym kartkę z odpowiednią informacją.
- Tak, tato? - spytałam, przykrywając nogą mikrofon w telefonie.
- Twój chłoptaś lubi spaghetti w sosie bolognese z dodatkami sera, szczypiorku i ostrej przyprawy?
- Nie żartuj sobie. - machnęłam ręką w stronę drzwi.
- To nie jest żart, skarbie. Lubi?
- Raczej nie.
- To polubi. - odszedł chyba od drzwi.
Czasem mam ochotę go walnąć, ale w końcu jest moim tatą. Przybliżyłam słuchawkę do ucha,
- Słyszałam.
- A niech to! Przepraszam, że musiałaś tego słuchać. I tak mu nie wierzę w te danie.
- Znam twojego ojca. Na pewno takie danie przygotował.
- Zobaczymy. - wyłączyłam laptopa i usiadłam na łóżku, przeglądając dziewczęcą gazetkę - Nie wiem jak mam go zmusić by się ustatkował. Znalazł sobie kobietę znaczy się.
- Poszukaj mu jakąś w internecie. Przecież dużo jest tych portali randkowych.
- Chyba nie znasz go dobrze. Pamiętasz, jak założyłam sobie konto na oyoy.com? Gdy zobaczył, że mam tam konto to zaczynał kręcić nosem, a następnego dnia już nie mogłam się tam zalogować z powodu nie istniejącego już loginu.
- Skasował tobie konto? - zszokowała się.
- Pewnie że tak! Nawet trochę się ciesze, że tak zrobił. Same pasztety do mnie pisały.
Ponownie się zaśmiała. Ona też nie miała lekko. Pół roku temu umówiła się z 25 letnim Severynem. Spotkali się i co się okazało. Severyn to 22 letnia chodząca szafa na kurtki. Po paru minutach, skończyłam rozmawiać z Grace, po czym musiałam pomóc tacie w kuchni. Te jego danie okazało się szczerą prawdą. Mieszałam sos, który zamiast być czerwonego, bądź pomarańczowego koloru, był nieco zielonkawy. Ble...
- Dokładnie wymieszaj. Musi mieć idealny smak i kolor. - powiedział tata, ostudzając już makaron.
- O to się nie martw. Kolor już ma chyba idealny... Jak i zapach.
Próbowałam zatkać sobie nos, lecz cały czas musiałam trzymać tą miskę. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko odeszłam od garnka do drzwi.
- Cześć kochanie. - Mike pocałował mnie i to całkiem namiętnie, prawie się rozpłynęłam.
- Cześć. - zaprowadziłam go do kuchni.
- Witam panie Eric.- powiedział do taty.
On tylko kiwnął lekko głową. Był zajęty makaronem i sosem. Z Mike'm usiedliśmy przy nakrytym już wcześniej stole.
- Odpowiedzieli na zgłoszenie. Jutro zaczynam pracę.
- To się cieszę. - pocałował mnie, znów.
- W tej ohydnej kawiarni? - wtrącił się tata - Obyś nie wylała napojów na jakiś kawalerów. Wiesz jak to się skończy.
- Tato!
Wszyscy byliśmy już przy stole. Tata mi nałożył tego spaghetti. Fajnie by było, gdyby Mike mi nałożył.... Wzięłam na widelec trochę makaronu i spróbowałam. Nawet dobre. Myślałam, że będzie nie do zjedzenia.
- O czymś zapomniałem. - tata spojrzał  na nasze talerze, po czym wstał od stołu i wyjłą ser z lodówki.
Pokruszył go i dodał nam wszystkim do jedzenia. Świetnie! Ponownie spróbowałam. No ten ser kompletnie tu nie pasował.
- Jak praca, Mike? - spytał tata będąc bardzo zaciekawiony.
- Dobrze. Dzisiaj  było dosyć ciężko. Klient powiedział nam, że chce mieć samochód w odcieniach czerwonego dla żony, a potem wmawaił nam, że to nasz błąd i mieliśmy mu dać samochód za darmo.
- Ludzie wszystko zrobią by za nic nie płacić. - tata napił się soku jabłkowego.
- Możemy już wstać od stołu? - spytałam.
 Chciałam trochę pobyć sam na sam z chłopakiem.
- Jak zjedliście to ok. - zaczął  zbierać talerze.
Z Mike'm wstaliśmy, chwyciłam go za rękę i zaprowadziła do mojego pokoju, zamykając go na klucz, po napisaniu kartki na drzwiach.