Otworzyłam oczy oraz nimi pomrugałam raz. Przy mnie klęczała Nikolina. Była we łzach.
- Co się stało? - spytałam ledwie słyszalnie.
- Zemdlałaś. - dziewczyna pomogła mi się podnieść - Wszystko w porządku?
- Tak. Trochę głowa mnie boli.
Nikolina pomogła mi dojść na kanapę. Usiadłam, a ona udała się na chwilę do kuchni. Przyniosła mi szklankę wody. Zrobiłam jej łyk.
- To co wtedy mówiłaś, to było o tobie, tak? - spytała.
- Tak. - po smutniałam.
- Przykro mi. Przepraszam że cie nazwałam niedawno obraźliwie. - przytuliła mnie.
Cieszę się, że się pogodziłyśmy.
- Wiesz który to miesiąc?
- Pierwszy tydzień.
- Gratuluję. - uśmiechnęła się.
- Dzięki. Chciałabym wiedzieć kto jest ojcem dziecka.
Zdziwiła się.
- Co chcesz przez to powiedzieć? Nie wiesz z kim uprawiałaś seks?
- Uprawiałam z dwoma. Jason'em i Mike'm.
- Że jak? - zrobiła dziwną minę.
- To co usłyszałaś. Jeszcze prześladuje mnie ten gwałciciel. - zakryłam twarz.
- To był ten koleś, który trzymał cię za ramię? - spytała.
Spojrzałam się w jej stronę, totalnie zszokowana.
- Skąd wiesz, że tak było?
- Widziałam was w oknie. - wskazała na nie palcem - Czego chciał? Mam mu urwać jaja?
- Chciał, abym to trzymała w tajemnicy, bo inaczej mnie zabije. - znów chciało mi się płakać, lecz powstrzymywałam łzy.
- Cofam to co powiedziałam. Wezmę piłę mechaniczną i przetnę tego idiotę na pół.
No teraz się zaśmiałam. Spojrzałam na zegarek i doszłam do wniosku, że powinnam być już w łóżku. Pożegnałam się z nią i szłam w kierunku drzwi frontowych. Po chwili, przyjaciółka zaczęła mnie wołać. Odwróciłam się i trzymała mojego buta w dłoni. Spojrzałam na swoje stopy. Ładnie! Wyszłabym z jednym butem na ulicę. Cofnęłam się, aby go od niego wziąć i założyłam na prawą nogę. Teraz znajdowałam się już na dworze. Strasznie się już zimno zrobiło. Zastanawiam się, czy nie iść na jakieś skróty. Aria, zapomnij. Jeszcze wpadniesz na jakiegoś kolejnego gwałciciela. Jednak szłam normalną drogą. Żałuję, że nie wzięłam ze sobą dodatkowych ubrań na przebranie. Nie sądziłam ,że moje pośladki zamarzną, mimo, że mam długie spodnie. A może to wina tych butów? Sama nie wiem. Weszłam do domu i wszystkie światła były już zgaszone. Weszłam na paluszkach do kuchni po jakiś sok. Otworzyłam lodówkę. Tylko mleko i zwykła woda gazowana. Wyjęłam wodę i napiłam się jej. Przed spaniem, szybciutko się umyłam. Gdy już leżałam, myślałam o dwóch mężczyznach w moim sercu. Mam nadzieję, że Mike się zmienił. Wkurzyło mnie to wtedy, jak zmienił zdanie o posiadaniu rodziny. Teraz pewnie jego marzenia się spełniły. Zaczęłam coraz bardziej czuć, że moim jedynym wybrankiem, jest Jason. Jest taki miły, kochany i opiekuńczy. Nie chciałabym go stracić na zawsze. Nagle, do mojego umysłu, wtargnął Ester. A ten mi tu czego? Miałam obraz jego w kawiarni. Wiem dlaczego się tam zatrudnił, ale gdyby szefowa wiedziała, co mi zrobił, to na pewno by go nie zatrudniła, Zaczęłam już ziewać i powoli zmykały mi się oczy.
***
Obudziłam się i zaczęłam się ubierać. Po chwili, usłyszałam wiadomość na swoim laptopie. Cały czas był włączony? Podeszłam do niego. Dostałam wiadomość od Mike'a.
Mike: witaj piękna :*
Ja: Cześć Mike. Nie sadziłam, że napiszesz.
Mike: jestem nieprzewidywalny kochanie
Mike: dzisiaj kolacja się uda
Ja: Nie wiem.... Powiedzmy, że tak
Mike: przyjdę po ciebie do domu
Ja: Nie. Ja do ciebie przyjdę. Wiesz tak będzie dla mnie najlepiej.
Mike: jak sobie moja księżniczka życzy
Ja: Śpieszę się do pracy
Mike: to nie będę cię zatrzymywał miłej pracki :*
Ja: Dziękuję :*
Od razu pożałowałam tej minki na końcu. Tym razem wyłączyłam laptopa i zeszłam na dól. Widzę, że tata wcześniej wstał i zrobił małe zakupy. Kupił mój ulubiony ser, z którym własnie zrobiłam kanapkę. Mniam! Do mniejszego kubka nalałam sobie zimne mleko i się go napiłam. Musiałam już się zbierać do pracy. Wsadziłam szklankę do zlewu, chwyciłam torebkę i wyszłam. W Caffecake o dziwo byłam chyba pierwsza. Nie licząc oczywiście szefowej.
- Już jesteś? Zostało jeszcze piętnaście minut. - odparła, wychodząc ze zaplecza.
Spojrzałam na zegarek i faktycznie. Jeszcze nie było dziewiątej.
- Przepraszam. Sądziłam, że już jest za dziesięć dziewiąta. - odparłam.
- Nie szkodzi. Ze zaplecza weź te dwa kartony i zanieś do samochodu, który stoi po drugiej stronie ulicy. - powiedziała, siadając przy jednym ze stolików.
- Dobrze.
Weszłam tam i od razu przy wejściu, były dwa kartony. Chwyciłam je i zaniosłam prosto do samochodu. Nie były nawet aż tak ciężkie jak sądziłam. Wróciłam tym razem do szatni i przebrałam się. Miałam jeszcze parę minut, więc posiedziałam w niej. Po chwili, przyszedł Jason. Pocałował mnie w usta na przywitanie.
- Od której już tutaj jesteś? - spytał.
- Od paru minut.
- Właśnie przyszedł jeden klient i usiadł przy stole. Obsłużysz?
- Pewnie.
Wstałam i weszłam do samej kawiarni. Klient przeglądał Menu.
- Co panu podać?
- Zwykłą kawę poproszę.
Zapisałam zamówienie i zaniosłam do kucharza. Tak miły resztę godzin w pracy. Udałam się do szatni, by trochę odpocząć. Zauważyłam, że Ester chodził w tę i weftę. Wyglądał jakby czegoś szukał.
- Zgubiłeś coś? - spytałam po chwili.
- Nie mogę znaleźć jeden rzeczy. Może ją widziałaś? - spojrzał na mnie.
Kiwnęłam przecząco głową. Ciekawe co zgubił. Rozejrzał się jeszcze przez chwilę i wyszedł. Szkoda, że nie wzięłam ze sobą jakiegoś picia. A przecież tutaj mogę sobie je kupić. Podeszłam do Jasona.
- Mogę sobie kupić oranżadę?
- Pewnie. Kto ci zabrania. - odwrócił się i chwycił małą butelkę Coca-Coli, którą mi potem podał.
Zapłaciłam i wróciłam do szatni. W końcu mogę dalej pracować. Gdy wróciłam, czekały na mnie trzy stoliki do obsłużenia. Jeden stolik chciał truskawkowe ciasto, drugi muffinki i gorącą czekoladę, a trzeci butelkę Pepsi. Podobało mi się, że klienci byli mili i uprzejmi dzisiaj. Oczywiście ja powinnam być cały czas uprzejma i miła, lecz nie zawsze to wychodzi, jak jakiś klient cię wyzywa od najgorszego człowieka na świecie.
- Czy te ciasto na pewno było dzisiaj robione? - spytał jeden z obecnych klientów.
- Nie jestem tego pewna, ponieważ mamy przywożone tutejsze ciasta, ale mogę panu zagwarantować, że ta szarlotka pochodzi z dzisiejszej dostawy. - uśmiechnęłam się.
Pan również i wrócił do jedzenia. Chyba ma jakiegoś hopla na punkcie nie świeżych dań. Nie dziwię się, gdyż sama bym pewnie tak zrobiła.
- Aria, czy wiesz co się dzieje z tym nowym? - zapytał Jason, gdy przechodziłam koło kasy.
- Wiesz, szuka czegoś. - powiedziałam, podchodząc i opierając się łokciem o krawężnik, będąc przodem do ludzi.
- Mówił co?
- Nie. Nawet nie zamierzałam wiedzieć.
Do środka, własnie weszła Nikolina. O dziwo była całą radosna.
- Cześć kochani. Macie może cytrynową galaretkę w saszetkach?
Na co jej galaretka?
- Nie. - oparł chłopak - Mamy gotowe galaretki na cieście. Chcesz?
- To nie. Dzięki. - powiedziała, po czym zwróciła wzrok na mnie - Możemy pogadać na osobności?
- Pewnie. - spojrzałam na Jason'a dziwnym wzrokiem.
Chwyciłam dziewczynę za ramię i zaprowadziłam do szatni, gdzie na pewno nikt nie powinien nam przeszkadzać. No może z wyjątkiem Ester'a.
- Coś się stało? I na co ci do cholery galaretka w saszetce? - usiadłam.
- Byłam własnie u Grace i nie zgadniesz co zrobiła. Powiedziała mamie, że jej siostra to koleżanka o imieniu Harley.
- Co zrobiła? - zszokowałam się i chwyciłam za głowę - Zwariowała?
- Też tak stwierdziłam. Zaprasza nas dzisiaj do siebie na kolację.
- Jestem już umówiona.
- Z Jason'em? Przyjdźcie razem. - usiadła obok mnie.
- Nie z nim. - spojrzałam na nią - Powiedziałam, że dzisiaj przyjdę do niego, ale gdy chciał się ze mną umówić, to napisałam mu ,ze "powiedzmy że tak".
- Mówisz o Mike'u? - kiwnęłam głową - Skoro napisałaś, że "powiedzmy" to dokładnie nie jesteś z nim umówiona.
- Wątpię, że on tak to rozumie. Wolę go uprzedzić, że nie będzie mnie u niego na kolacji. Znowu.
Nikolina spojrzała się dziwnie.
- Chciał zrobić ją wczoraj, ale odmówiłam.
- Mam pomysła! - wstała - Spotkaj się z nim po pracy. Tak, że poszłaś do niego na obiad czy podwieczorek, a potem przyjdź z Jason'em do nas, to znaczy do Grace.
To nawet by mogło wypalić.
- Jesteś genialna! - odparłam.
- Muszę lecieć. Do zobaczenia. - dotknęłyśmy się policzkami i szła ku wyjściu, lecz na moment się odwróciła - A galaretka, to była mi potrzebna, bo Grace powiedziała, że jej mamę jedynie to uspokaja.
- A nie lepsza tabletka na nery? Chociaż wątpię, że cokolwiek jej pomorze oswoić myśl, że jej starsza córka żyje i wróciła.
- Wiem. - odeszła,
Wyjęłam telefon i napisałam SMS do Mike'a, że będę u niego wcześniej. Po chwili odpisał. "Ok, czekam.". schowałam telefon i zamierzałam wracać do kawiarni, gdy wszedł Jason i zaczynał się pomału szykować do wyjścia.
- Już? - odparłam zdziwiona.
- Tak. Idziemy coś zjeść? - zdjął swoja bluzę.
Wyglądał bez niej taki boski i czarujący.
- Muszę coś załatwić. - podeszłam do niego i dotknęłam dłonią jego torsu - Jesteśmy zaproszeni dzisiaj na kolację u Grace. Ma się wydarzyć coś ciekawego.
- Co takiego? - dopytywał, przybliżając swoją twarz do mnie.
- Zobaczysz. -zaczęliśmy namiętnie się całować.
Nie mogłam się od nich aż oderwać. Pozwoliłam się chłopakowi przebrać. szybciutko się przy nim przebrałam i na chwilę podeszłam, aby się z nim pożegnać, po czym wyszłam z Caffecake.